piątek, 1 sierpnia 2014

Sekrety podstawą kłamstwa

Każdy ma jakieś sekrety, które skrywa przed innymi. Niektóre są niewinne i malutkie inne zaś poważniejsze, mogące zamienić życie w piekło. Tajemniczość i sekrety przyciągają widza i sprawiają, że nie może oderwać się od konkretnej produkcji. Chce on wtedy śledzić każdy odcinek i nie może doczekać się rozwiązania zagadki. Chociaż czasem rozwiązywanie jej jest monotonne i z odcinka na odcinek pojawiają się kolejne niewyjaśnione wątki, a stare nie koniecznie są rozwiązywane, ciężko jest porzucić taki serial. Czasami może się wydawać, że nawet producenci zapomnieli o niektórych wątkach, ale jak się zagłębić, niektóre można rozwikłać samemu. Pretty Little Liars jest serialem zawierającym nie jedną tajemnicę i chociaż wątki się tam gubią, a lata uciekają i czasoprzestrzeń nie jest zbyt dobrze utrzymana to muszę przyznać, że z niecierpliwością czekałam na ich powrót tego lata. Niestety piąty sezon jest dla mnie jednym wielkim rozczarowaniem. Akcja jest znikoma, co do tej pory było rzadkością, wszystko kręci się wokół powrotu Ali, która wkurza wszystkich dookoła i dalej okłamuje przyjaciółki, chociaż twierdzi, że się zmieniła, dziewczyny gadają tylko o ty, żeby nikt nie poznał ich kolejnego sekretu i nie dowiedział się, że były w Nowym Jorku, chociaż ma się wrażenie, że i tak każdy o tym wie, dodatkowo znikł gdzieś ten dreszczyk emocji, który do tej pory towarzyszył produkcji. Pierwsze odcinki to był po prostu koszmar. Do tego jeszcze ciągle pijąca Hanna, która nie może się odnaleźć po powrocie Alison. I Ci współczujący rodzice dziewczyn, które klepią po ramieniu biedną 'porwaną' Ali... Masakra! Ten sezon to jedno wielkie Ali to Ali tamto i oby nikt się nie dowiedział, że byłyśmy w NY, a Aria zabiła '- A', które jak się na szczęście okazuje, nie było prawdziwym '- A'. Zaczynałam już myśleć o porzuceniu kłamczuch, jednak 100 epizod przyniósł mi nadzieję, a dokładnie wielkie boom na jego zakończenie. Ale, żeby nie było zbyt różowo kolejny odcinek był niczym kubeł zimnej wody, nudny i ze znikomą akcją, za to ostatni epizod przyniósł nową nadzieję. Było więcej '- A', co jest wielkim plusem, była jakaś tam akcja, prawdziwe oblicze Alison oraz pojawił się długo wyczekiwany dreszczyk emocji. Na reszcie się coś rozkręca i oby tak dalej, a będzie na prawdę dobrze.